Dziennikarz zginął, bo wiedział za dużo? W sprawę zamieszani najbogatsi Polacy! Gość: Jakub Stachowiak, dziennikarz śledczy.

W całej sprawie pewne jest tylko tyle, że dawno temu zaginął i najpewniej został zamordowany młody dziennikarz śledczy Jarosław Ziętara. Przygotowywał materiał o rzekomych przekrętach finansowych w Elektromisie. Wówczas był to ogólnopolski gigant. Holding naszpikowany był przedstawicielami tajnych służb PRL-u jak dobra kasza skwarkami. Zaczynali od elektroniki, ale później handlowali już dosłownie wszystkim. – Przed porwaniem dziennikarz został dwukrotnie pobity. Tam nikt nie miał skrupułów. Chodziło o naprawdę wielkie pieniądze – mówi Jakub Stachowiak, dziennikarz śledczy, który razem z Łukaszem Cieślą napisał książkę o zaginięciu Ziętary. Co ciekawe, śledztwo dziennikarskie ujawniło więcej wątków niż dochodzenie policyjne i prokuratorskie. Pojawił się nawet świadek, który wskazał miejsce ukrycia zwłok Ziętary.  – A to byłby przełom – mówi Stachowiak. – Mamy jeszcze osiem lat do przedawnienia się sprawy. Ciągle wierzę, że uda się osądzić sprawców – dodaje. Ale wróćmy do dnia zaginięcia Jarosława Ziętary. Dwudziestoczteroletni dziennikarz pierwszego września 1992 roku wyszedł do pracy. Świadek (pan Jerzy) twierdził, że chłopak w centrum Poznania został siłą wciągnięty do policyjnego auta. Radiowóz ruszył z piskiem opon. Według jednej z hipotez pojechał do siedziby Elektromisu. Tam miał rozegrać się dramat.  Niestety świadek porwania w czasie śledztwa odwołał  swoje zeznania. Nagle okazało się, że jednak nic nie widział. Dlaczego? Może miało to związek z pojawieniem się na koncie jego żony 300 tysięcy złotych?  – Nic podobnego! Pilnowałem siedziby Elektromisu, by nikt nie podrzucił tam żadnych zwłok. Za to są te pieniądze – miał tłumaczyć świadek. W sprawie jest zdecydowanie więcej kuriozalnych tłumaczeń i przede wszystkim wielkich pieniędzy. Dość powiedzieć, że na ławie oskarżonych z zarzutem podżegania do porwania Jarosława Ziętary zasiadł Aleksander Gawronik (sam zgodził się na podawanie jego nazwiska), niegdyś numer jeden na liście najbogatszych Polaków tygodnika Wprost. W aktach prokuratorskich przewinęła się zresztą cała śmietanka biznesu Poznania lat dziewięćdziesiątych. Jest też trop prowadzący do tajnych służb nie tylko PRL-u, ale także demokratycznej Polski. Akta Urzędu Ochrony Państwa dotyczące Jarosława Ziętary zostały odtajnione tylko częściowo. Co kryją pozostałe, wciąż nieznane teczki? Czy mogą naprowadzić na trop zabójcy? Odpowiedzi szukają prowadzący Jan Stanisławski i Wojciech Sroczyński oraz ich gość Jakub Stachowiak. Ten ostatni razem z Łukaszem Cieślą prowadził śledztwo dziennikarskie w sprawie śmierci Jarosława Ziętary. Wnioski do jakich doszli są zatrważające...    Czy po latach ktoś zechce wrócić do rozwikłania zagadki śmierci młodego człowieka? 

Om Podcasten

W latach 90. Bar Paragraf był miejscem, gdzie spotykali się przed rozprawami sędziowie, adwokaci, prokuratorzy, pospolici przestępcy i rasowi gangsterzy. Zazwyczaj na kawę lub małe jasne. Bez podziałów i niepotrzebnych scysji. Wszyscy, jak jeden mąż, przy jednym barze sączyli swoje trunki i dyskutowali o bieżących wokandach. W tamtych czasach, naprzeciwko - w Sądzie Okręgowym przy al. Solidarności - toczyły się najgłośniejsze sprawy kryminalne, o których do dzisiaj powstają seriale i książki. W podcaście „Bar Paragraf” staramy się przywrócić klimat tamtych lat, gdzie wszystkie strony przestępczej Polski, mają prawo głosu. Zapraszamy na kolejkę na nasz koszt, usiądźcie wygodnie i zanurzcie się w kryminalny świat. Nie tylko lat 90. Rozmawiać będziemy bowiem głównie o zbrodniach, które wstrząsnęły nami dziś. Tu i teraz. Autorami podcastu „Bar Paragraf” są Wojciech Sroczyński i Jan Stanisławski. Sroczyński przez całe lata 90. komentował kryminalne wydarzenia odradzającej się Polski. Był także sprawozdawcą sądowym. Jan Stanisławski niemal od początku swojej pracy w mediach związany był z wydarzeniowymi działami największych polskich portali. Był także współtwórcą i wydawcą portalu kryminalnego NaSygnale.pl.