Majami wspomina przesłuchanie grozy: położyliśmy go na stole i zaczęliśmy oprawiać

W latach 90. Trójmiasto przestaje być oazą spokojnych gangsterów, którym obce jest znęcanie się i zabijanie. Nadchodzi czas krwawych porachunków, walki o władzę i wielkie pieniądze. Na ulicach trup ściele się gęsto, wybuchają kolejne bomby podkładane w kawiarniach, dyskotekach i restauracjach. Jak grzyby po deszczu wyrastają agencje towarzyskie. Zwykli ludzie na ulicach zaczynają się bać o swoje życie. Ten niezwykle gorący okres wspomina w podcaście "Bar Paragraf" były żołnierz, policjant i przykrywkowiec Jarosław "Majami" Pieczonka. Po udanym zamachu na Nikodema "Nikosia" Skotarczaka Trójmiasto przejęły trzy gangi, które podzieliły między siebie strefy wpływów. Pierwszy to gdańsko-sopocki, dowodzony przez Andrzeja G. pseudonim "Goryl", drugi - gdyński, kierowany przez Jarosława W. pseudonim "Wróbel", trzeci gang to tak zwana "parszywa dwunastka", działająca wszędzie tam, gdzie czuła pieniądz. Na ulicach z dnia na dzień było coraz bardziej niebezpiecznie. W tym samym czasie swoją policyjną karierę zaczyna Jarosław Pieczonka pseudonim Majami. Rodowity gdańszczanin, mieszkaniec starego Wrzeszcza, twardy chłop z robotniczej rodziny. Początki stawiał w wojsku, ale bardzo szybko przeszedł do policji i sukcesywnie piął się po szczeblach kariery. Był skuteczny, bezwzględny, nie stronił od przemocy. Jak sam nam powiedział: "z bandytami trzeba po bandycku!". W 1991 r. w ręce Pieczonki wpadł pedofil i morderca dzieci. Wszystkie poszlaki prowadziły do niego. – Operacyjnie byliśmy pewni, że mamy właściwą osobę – wspomina były policjant. Ale bezwzględnych dowodów nie było. A zatrzymany szedł w zaparte – zaprzeczał, mataczył i śmiał się śledczym w nos. Prokurator jasno dał policjantom do zrozumienia, że zwyrodnialca trzeba będzie wypuścić, bo nic mocnego na niego nie mają. Funkcjonariusze poprosili naczelnika wydziału, żeby mogli porozmawiać z bandytą „po swojemu”. Wiedzieli, że ryzykują kariery. Za tego rodzaju przesłuchanie mogli nawet trafić do więzienia. Ale nie mieli wątpliwości, że trzeba działać. – Po 15 minutach przyznał się i wskazał miejsce ukrycia tornistra jednej z ofiar. Od początku nie mieliśmy wątpliwości, ale teraz to już było więcej niż pewne. Kilka lat temu skończył mu się 25-letni wyrok, ale sąd zdecydował o osadzeniu go w zakładzie w Gostyninie – wspomina po latach "Majami".

Om Podcasten

W latach 90. Bar Paragraf był miejscem, gdzie spotykali się przed rozprawami sędziowie, adwokaci, prokuratorzy, pospolici przestępcy i rasowi gangsterzy. Zazwyczaj na kawę lub małe jasne. Bez podziałów i niepotrzebnych scysji. Wszyscy, jak jeden mąż, przy jednym barze sączyli swoje trunki i dyskutowali o bieżących wokandach. W tamtych czasach, naprzeciwko - w Sądzie Okręgowym przy al. Solidarności - toczyły się najgłośniejsze sprawy kryminalne, o których do dzisiaj powstają seriale i książki. W podcaście „Bar Paragraf” staramy się przywrócić klimat tamtych lat, gdzie wszystkie strony przestępczej Polski, mają prawo głosu. Zapraszamy na kolejkę na nasz koszt, usiądźcie wygodnie i zanurzcie się w kryminalny świat. Nie tylko lat 90. Rozmawiać będziemy bowiem głównie o zbrodniach, które wstrząsnęły nami dziś. Tu i teraz. Autorami podcastu „Bar Paragraf” są Wojciech Sroczyński i Jan Stanisławski. Sroczyński przez całe lata 90. komentował kryminalne wydarzenia odradzającej się Polski. Był także sprawozdawcą sądowym. Jan Stanisławski niemal od początku swojej pracy w mediach związany był z wydarzeniowymi działami największych polskich portali. Był także współtwórcą i wydawcą portalu kryminalnego NaSygnale.pl.