Człowiek w miejskiej dżungli, czyli Monika Chaka Domańska i Traffic Design.

Jest współzałożycielką Traffic Design. W sztuce ulicy zakochała się jako nastolatka, dokumentując tanią lustrzanką prace grafficiarzy.



Studiowała Socjologię, a potem Media i Marketing w Londynie. Zderzyła swoje oczekiwania związane z Nowym Jorkiem z realiami. W Wielkiej Brytanii zanurzyła się w świecie hipsterskich knajp i szalejącej mody na sztukę ulicy. Jednocześnie przytłaczał ja świat Brytyjskich mediów i kariera w Londyńskiej Agencji PR nie fascynowała tak jak to, co odkryła podczas świątecznej wizyty w Polsce.



To w Gdyni zaskoczył ją rozmach, z jakim przemysł kreatywny budził się do życia. Spotkała ludzi z artystyczną zajawką, kochających tworzyć. To z nimi tworzyła murale, odnawiała szyldy i zmieniała przestrzeń, w której żyjemy w przestrzeń estetyczną i zadbaną. Udowadnia, że dobry design ma swoje miejsce nie tylko w luksusowych apartamentach. Miasto może i powinno być ładne i projektowane z myślą o człowieku.







Joanna Golańska: Spotykamy się w Eindhoven, ponieważ właśnie trwa Design Week. Jest to duży festiwal designu. Można zobaczyć wiele wystaw i wiele ekspozycji. To jest związane z tym, czym się w życiu zajmujesz. Zajmujesz się rzeczą bardzo nieoczywistą. W szkole pokazywano nam listę wyborów, listę zawodów, z której możemy wybierać i twojej pracy nie było na liście. Czym ty się dokładnie zajmujesz? Czym się zajmuje Traffic Design?



Monika Chaka Domańska: Jest to bardzo dobre pytanie i nie ma na to łatwiej odpowiedzi. Co prawda jestem w lepszej sytuacji niż wiele moich znajomych, którzy na pytanie babci czym się zajmują, nie są w stanie nic wytłumaczyć. Jest łatwiej, ponieważ moja babcia była dziennikarką telewizyjną i kulturalną, dlatego wytłumaczenie jej rzeczy związanych z kulturą i sztuką jest bardzo łatwe. Kiedy jednak inne osoby pytają, czym się zajmuję, bywa to ciężkie. W 2011 razem z Jackiem i Natalią Kaczor założyliśmy stowarzyszenie Design. Od tego czasu zajmujemy się szeroko pojętą sztuką i designem w przestrzeni publicznej. To, co nas różnicuję od innych podmiotów tego typu, jest nasze skupienie na tym, co jest i ogólnodostępne i jest w przestrzeni publicznej. Nie jest to design wnętrzarski, który można kupić za duże pieniądze. To jest coś,co widzisz na ulicy.







Joanna: To był rok 2011. To było osiem lat temu. Dość dawno biorąc pod uwagę, że kilka lat temu powoli zaczynała dopiero powstawać koncepcja tworzenia ładnych przestrzeni miejskich, pojawił się plastyk miejski. Wydaje mi się, że to było dużo później, w dwa tysiące jedenastym raczej się o takich ideach nie słyszało. Jesteś dość młoda jak na osobę, która rozwija jeden projekt od 2001 roku, a wcześniej miałaś też inne doświadczenia zawodowe. Skąd inspiracja, aby założyć stowarzyszenie?



Monika: Myślę, że początku trzeba wyszukać w roku 2000, wtedy poznałam Jacka i Michała, z którymi dzisiaj prowadzimy stowarzyszenie. Poznaliśmy się jako banda małolatów. Z Michałem chodziłam do szkoły, z Jackiem poznałam się przez dalszych znajomych. Moje zainteresowanie, które potem ewoluowało w trafic Dizajn, wiązało się z miłością do sztuki ulicy. Wtedy nie nazywano tego Street Artem. Było to po prostu graffiti i było to przed boomem, który nastąpił w w ostatnich latach, a teraz pewnie już się kończy.



Asia: W roku dwutysięcznym byliśmy bardzo młodzi, wtedy StreatArt w wykonaniu moich rówieśników polegał na tym, że było trzeba się tagować sprejem w różnych wąskich przejściach. To był po prostu taki skrócony podpis.



Monika: Tak, to dokładnie były te czasy. Na wysokości stacji Statoil w Gdyni Orłowie znajduje się niedokończony szpital. Tam wiele osób przychodziło malować. Ja nie malowałam, ponieważ nie przejawiam talentów plastycznych, ale to, co jest dla nas ważne również teraz to to,

Om Podcasten

przegadany podcast