Prezes SDP: Rodzina Kulczyków żąda 400 tys. zł od dziennikarzy
– Wolność słowa umiera w ciszy polskich sal sądowych – mówi Jolanta Hajdasz o procesie, który rodzina Kulczyków wytoczyła byłym dziennikarzom TVP za program „Resortowe dzieci”. Rodzeństwo Sebastian i Dominika Kulczyk domagają się 400 tys. zł zadośćuczynienia oraz przeprosin w Telewizji Polskiej od Doroty Kani, Michała Adamczyka i Jolanty Hajdasz za odcinek programu „Resortowe dzieci” poświęcony Janowi Kulczykowi. Sprawa, zdaniem Hajdasz, jest „absurdalna” i pokazuje, jak trudno dziś wykonywać zawód dziennikarza.Chodzi o 19 minut programu „Resortowe dzieci – od TW Paweł do Kulczyk Holding”, w którym Dorota Kania pokazała genezę majątku rodziny Kulczyków, opierając się na dokumentach z IPN– tłumaczy prezes SDP.Nie ma tam jednego zdania, które nie byłoby poparte faktami. Wszystko oparte jest na źródłach i dowodach– zaznacza.Kneblowanie ust dziennikarzomHajdasz została pozwana za jedno zdanie wypowiedziane w programie, dotyczące cen autostrady A2, należącej do spółki kontrolowanej przez Kulczyków.Użyłam wtedy dosadnego słowa „orżnął”, mówiąc o kosztach dla kierowców. To była spontaniczna wypowiedź, może ostra, ale prawdziwa. I użyłabym jej ponownie– mówi.Rodzeństwo Kulczyków uznało, że to sformułowanie narusza ich dobra osobiste i pamięć o ojcu. Każdy z dziennikarzy pozwanych w tej sprawie ma zapłacić po 100 tysięcy złotych.To horrendalna kwota dla każdego, kto nie ma takich pieniędzy na koncie. Ale co robić? Trzeba się bronić– dodaje Hajdasz.Osobista uraza Kulczyków?Podczas ostatniej rozprawy przesłuchiwani byli m.in. Jarosław Sroka z zarządu Kulczyk Holding oraz adwokat Łukasz Rędziniak.Świadkowie mówili o „poruszeniu” w rodzinie Kulczyków, ale nie potrafili wskazać żadnego konkretnego zdania z programu, które byłoby nieprawdziwe– relacjonuje Hajdasz.Sąd nie zgodził się na przesłuchanie świadków strony dziennikarskiej, w tym Sławomira Cenckiewicza, Anity Gargas i Cezarego Gmyza, oraz odrzucił pytania dotyczące finansowych szczegółów budowy autostrady.To pokazuje, jak trudno dziś bronić prawa do rzetelnej informacji– podkreśla prezes SDP.Wolność słowa umiera w ciszy polskich sal sądowych. Tylko nagłaśniając takie procesy, możemy się bronić i bronić prawa dziennikarzy do opisywania świata– dodaje Jolanta Hajdasz.To nie przypadek, ale procesPodkreśla też, że takich spraw jest coraz więcej.Wielu dziennikarzy ma procesy utajnione. Policjanci pozywają reporterów za publikację zdjęć z interwencji, powołując się na RODO. Żądane kwoty to dziesiątki tysięcy złotych. W ten sposób można skutecznie zastraszyć młodych ludzi, którzy dopiero zaczynają pracę w mediach– zaznacza.Centrum Monitoringu Wolności Słowa SDP, którym kieruje Hajdasz, monitoruje wszystkie te przypadki.To już nie pojedyncze procesy, ale zjawisko, które realnie ogranicza wolność mediów w Polsce– ostrzega.